Święto Narodzenia Matki Bożej w Paragwaju
Ósmy września – Święto Narodzenia Matki Bożej, znane też w polskiej tradycji jako Matki Bożej Siewnej, tu w Guarambaré jest wyjątkowym dniem, żeby nie powiedzieć najważniejszym wydarzeniem w życiu parafialnym. Nie dlatego, że nie docenia się ważności Zmartwychwstania Pańskiego lub piękna miejscowych tradycji w związku ze Świętami Narodzenia Pańskiego, ale dlatego, że jest „Fiesta patronal” czyli odpust parafialny. Przygotowania na różnych poziomach zaczynają się dużo wcześniej. Organizacja i logistyka są rozdzielona pomiędzy różne grupy parafialne. I żeby choć trochę poczuć wyjątkowość tegorocznego odpustu, trzeba zerknąć na ubiegłe lata i wówczas jest bardzo widoczna różnica i to, co się dokonało, pośród tego wszystkiego, czego nie można było zrobić w związku z „pandemią”.
„Normalnie” miesiąc wcześniej rozpoczyna się peregrynacja obrazu z wizerunkiem Patronki Parafii. Matka Boża krąży od domu do domu i jest z ludźmi modlącymi się na różańcu, ma też miejsce formacja religijna według przygotowanego materiału z tematem na każdy dzień. Zanim dojdziemy do odpustu najpierw jest 9 dniowa nowenna, u nas właściwie 10 dniowa; i tak naprawdę ta nowenna jest już wielkim świętem. Uroczyste Msze św., zaproszeni kapłani, piękna oprawa liturgiczna, wyćwiczeni (przeze mnie) ministranci, kadzidło, procesja na wejście, kwiaty, niekończące się procesje z darami, w których wnosi się artykuły spożywcze, środki do sprzątania, pieniądze… wszystko, co wspiera parafię i jej dzieła i dla biednych. „Normalnie” równolegle do wydarzeń religijnych dzieją się różne atrakcje kulturalne, koncerty chrześcijańskie, Expozycje… wystawy, zawody sportowe, dzień rodziny… całe miasto świętuje, połączone siły parafii i urzędu miasta wydają piękne owoce, a wszystko dlatego, że Paragwajczycy są bardzo maryjnym narodem (to taka nasza wspólna cecha). „Normalnie” o północy z 7 na 8 września jesteśmy zgromadzeni w kościele i śpiewamy tutejsze „100 Lat” dla Maryi z okazji jej urodzin i Mariachi (muzycy w meksykańskim stylu, z wielkimi kapeluszami i gitarami i trąbkami) grają i śpiewają serenadę urodzinową, nie brakuje pokazu sztucznych ogni, w końcu to urodziny nie byle Kogo. W sam dzień odpustu była zawsze uroczysta Eucharystia a potem długa procesja z figurą Matki Bożej udekorowanymi ulicami miasteczka. Duża przyozdobiona kwiatami figura ma swoją wagę, około 10 -12 mężczyzn brało ją na swoje barki, poczynając od burmistrza miasta. Następnie w kolejną niedzielę po odpuście jest tzw. „oktawa” czyli uroczyste zakończenia całego odpustu wraz z Eucharystią i jeszcze większą procesją.
W tym roku nie było „normalnie”. Trwająca od marca „pandemia” i wszystkiego rodzaju nakazy, przykazy i zakazy, paraliżują nas do dzisiaj; granice nadal pozamykane, szkoły zamknięte, jakiś miesiąc temu otworzono kościoły …może być tylko 20 osób na Mszy św.! Za nieprzestrzeganie wytycznych grożą wielkie kary pieniężne… Dużo ludzi nadal jest bez pracy, bieda rośnie i strach też. Wszystko, co tworzyło życie religijne zostało bardzo mocno uziemione. To jest bardzo smutne, bo tutejsza pobożność bardzo często wyraża się poprzez nowenny i tradycyjne modlitwy, wypełnianie obietnic złożonych takiemu czy innemu świętemu. Zamiast pękającego w szwach kościoła na Mszy św., musiały wystarczyć Msze św. z ograniczoną ilością osób, Wydano zgodę na uczestniczenie ministrantów, którzy ukończyli 15 lat, młodsi nie mogą wychodzić z domu. Cała nowenna była zupełnie inna, trochę nawet smutna, ale…. Na przykład Matka Boża otrzymuje każdego roku 2 nowe sukienki i w tym roku też tak było!!! Na swoje własne urodziny Maryja ubierana jest w nową sukienkę i odświętną biżuterię, kolczyki, pierścionki, łańcuszki, medaliki, bransoletki, broszka, i korona.
Tak wystrojona, po Mszy św. została wniesiona na samochód, który obwoziła Ją ulicami miasteczka. Ludzie czekali na swoją Matkę przy przystrojonych domach, a za Matką Bożą podążała karawana samochodów, tworząc piękny orszak dla swojej Patronki. Odpowiedź mieszkańców pozbawionych tyle czasu dostępu do kościoła, do sakramentów, była wzruszająca. Niekończący się sznur samochodów towarzyszył Maryi przez ponad dwie i pół godziny pojazdowej procesji, a kiedy ściągano Ją z samochodu i wnoszono do kościoła, towarzyszyły jej nasze klaksony, które brzmiały nutami szacunku, przywiązania, wiwatu i naszej ludzkiej obecności przy Niej.
A potem w „oktawę” maryjny szlak był jeszcze bardziej rozbudowany, przejechała również, po raz pierwszy naszą drogą, naszą dzielnicą na peryferiach, pośród łąk i dzikich krzaków, gdzie znajduje się nasz dom zakonny. Wielka radość poprzedzona była przygotowaniami; nadmuchałyśmy całe mnóstwo balonów, palmowe gałęzie, żeby zrobić dekorację przed domem i ołtarzyk z Jej wizerunkiem i świętymi, tyle ile się zmieściło, bo wiadomo, że im więcej, tym lepiej. Tym razem towarzyszyło Maryi jeszcze więcej samochodów i motorów, entuzjazm, radość, które wypływały z wiary w to, że Matka w tak trudnym czasie nie zapomina o swoich dzieciach. Mogłyśmy znowu zobaczyć ludzi, których już tak dawno nie widziałyśmy i ludzie nas, a Maryja błogosławiła wszystkich napotkanych na drodze.