Przyjazd do Boliwii
Po tygodniowej podróży 14 lutego w niedzielę, otworzyły się przede mną drzwi misji w Boliwii, na którą z powodu pandemii czekałam ponad rok we Wrocławiu. W tej chwili usłyszałam serdeczne powitanie po hiszpańsku „Witaj w Boliwii!”. Potem wszystko potoczyło się jak w niezwykłym śnie: powitalny rosół i podwieczorek z regionalnych produktów (pierwszy kęs egzotycznych owoców prosto z drzewa, a nie supermarketu) oraz kęs boliwijskiego ciasta, oprowadzanie po klasztorze, pierwsze, nieudolne próby dogadania się po hiszpańsku z postulantką, udanie się na Mszę Św. w tutejszym kościele, spotkanie się z braćmi kapucynami i parafianami.
Zaledwie dwa miesiące wcześniej w Polsce, po telefonie Matki Generalnej, że nareszcie jest możliwość wyjazdu, przygotowałam się jeszcze intensywniej, aby wszystko dopiąć na ostatni guzik i rozpocząć coś nowego, choć już od 10 miesięcy byłam spakowana. Mój wyjazd do Boliwii miał się odbyć w kwietniu zeszłego roku, ale z powodu pandemii został odwołany.
Po serdecznych pożegnaniach z moimi współsiostrami z Wrocławia, które żegnały mnie flagą Polski i obrazem Matki Bożej Częstochowskiej w godzinie Apelu Jasnogórskiego, wyruszyłam w daleką i niezapomnianą przygodę, jednak tym razem sama, z potężnymi obawami przed barierą językową i wielogodzinną podróżą. I też z otwartym sercem, i umysłem na wszystko, co zobaczę, i czego doświadczę. Oraz ufnością w sercu, że jeśli Jezus zechce to poprowadzi mnie za rękę, aby wypełnić swoją wolę.
Podróże w czasie pandemii? To wcale nie taka prosta sprawa. Zbyt wiele niewiadomych i sporo ryzyka. Szczerze mówiąc moja podróż przeszła najśmielsze oczekiwania. I oczywiście miałam chwile słabości i zwątpienia, czy rzeczywiście dotrę do celu. Aby je zminimalizować, starałam się sumiennie przygotować. Dużo czytałam, szukałam informacji, co jest potrzebne i niezbędne do takiej dalekiej podróży. Czytałam o każdym kraju, którego granice powietrzne miałam przekroczyć. Wykonałam niezbędne testy. Ale nawet mój wirtualny przyjaciel – portal Google w tym momencie był zawodny. Świat przez covid -19 jest wywrócony do góry nogami. Co rusz wprowadzane są nowe obostrzenia i prawa dla każdego kraju inne, o których niejednokrotnie nie miałam pojęcia. A więc moja podróż wyglądała komicznie i tragicznie zarazem. I tak przeleciałam sobie kilka lotnisk najpierw w Amsterdamie (przy okazji pobytu w tym kraju mogłam spotkać się z moimi rodzonymi siostrami), w Paryżu, w Sao Paulo no i ostatecznie po prawie tygodniowej podróży dotarłam szczęśliwa do Santa Cruz. W międzyczasie nieustannie poszukiwałam swój bagaż rejestrowany, upewniając się czy leci we właściwym kierunku.
Najbardziej już w Sao Paulo zaskoczyła mnie zmiana pogody. W Polsce akurat był śnieg i minusowa temperatura, a tutaj ok. 30 stopni i cieplutko. Musiałam się przez kilka dni przestawiać na inny klimat.
Jakie są moje pierwsze wrażenia z Boliwii? Na początek dla mnie osobiście to kraj z bogatą i przepiękną roślinnością. Słońce. Upał. Przepyszne warzywa i owoce. Fascynująca kultura lokalnych mieszkańców, gwarne i zatłoczone targi pełne kolorowych wyrobów i unikalnych pamiątek, doskonała kuchnia i ciekawe zwyczaje. Przede mną jeszcze daleka droga w poznawaniu tego kraju, języka i obyczajów.
W tym momencie chciałabym wszystkim Kochanym Siostrom podziękować za dar modlitwy, zwłaszcza za wspieranie mnie podczas tej trudnej podróży. Matce Generalnej i całej Radzie dziękuję za zaufanie i powierzenie mi skarbu, którym jest moje powołanie misyjne, za dar wspólnoty w Boliwii, wszelkie duchowe i materialne wsparcie. Siostrze Prowincjalnej Pauli wraz z s. Przełożoną M. Joanną i całą wspólnotą Domu Prowincjalnego we Wrocławiu za wspólnie spędzony czas w kolebce mojego powołania zakonnego, gdzie wszystko się zaczęło. Dziękuję za modlitwę, siostrzaną miłość, wspieranie mnie na tej drodze i za każdy przejaw troski o moją osobę. Mojej nowej wspólnocie dziękuję za serdeczne przyjęcie.
Misja uczy pokory. Pogodzenia się z tym, na co nie masz wpływu. I szacunku dla kultury, w której jesteś gościem. Już poznałam wielu niezwykłych ludzi, którzy mają w sobie optymizm i pogodę ducha. Misje mogą dać wiele siostrze zakonnej. Mogą na zawsze zmienić spojrzenie na świat. Najważniejsze, że Jezus jest ze mną i prowadzi mnie po właściwych ścieżkach mojego życia.
s. M. Zuzanna Kaudyk